Gdy przychodzi czas pójścia naszych dzieci do przedszkola czy szkoły, każdy z nas rodziców zastanawia się i pyta siebie: co to będzie, jaka jest dzisiejsza szkoła, przedszkole, jak moje dziecko poradzi sobie w nowej sytuacji. Pojawiają się w nas różne obawy a jednocześnie mamy nadzieja, że będzie dobrze. Przecież tak wiele mówi się o zmianach w tych środowiskach, jest tyle ciekawych publikacji, nowych inspirujących nurtów zmieniających rzeczywistość na lepsze.
Podobnie było w naszej sytuacji gdy nasz syn miał rozpocząć okres edukacji. Wybraliśmy ogólnie dostępne przedszkole, bardzo blisko domu, cieszące się niezłą opinią. Tak więc z zaufaniem powierzyliśmy nasze dziecko wychowawcom. Wierzyliśmy, że jest to dobre środowisko do rozwoju. Sądziliśmy, że część naszych obowiązków wychowawczo – edukacyjnych przejmą nauczyciela a my będziemy mieć możliwość skupienia się jedynie na tym co będzie od nas wymagał nasz syn w domu. Myśleliśmy, pewnie tak jak wielu rodziców, że będziemy mieć dla siebie więcej czasu. Nie spodziewaliśmy się wówczas, że będzie to dla nas czas wielkich wyzwań i zaangażowania w to, aby te instytucję zmieniać na przyjazne dla naszego dziecka. Nie wiedzieliśmy, że jeśli chcemy przyjaznego przedszkola czy szkoły to nie możemy być obojętni, musimy się stać aktywnym uczestnikiem zmian. Nie przypuszczaliśmy, że chcąc wymarzonej placówki wychowawczej musimy poświęcić nasz czas i uczestniczyć w przemianach, które są istotą przystosowywania się do nowych wyzwań.
Nasza historia zaczęła się jak zwyczajnie. Syn zaczął chętnie chodzić do przedszkola, czuł się tam dobrze. Wychowawca był przyjazny, dyrekcja kompetentna, rodzice i dzieci miłe i przyjacielskie. Wydawało się, że jest wszystko dobrze. Problem rozpoczął się gdy pojawiły się pierwsze sygnały, że nasz syn nie mówi, nie odzywa się do wychowawców i większości dzieci.
W domu był bardzo rozmowny, wesoły, żartobliwy a gdy przekracza próg przedszkola następowała diametralna zmiana. Był cichy i milczący. Zaniepokojeni dopytywaliśmy wychowawców, sprawdzaliśmy co może się dziać. Uzyskiwaliśmy uspokajającą informację, że będzie dobrze, że jest to przejściowa sytuacja. Mówiono, że dzieci tak mogą mieć i musimy dać dziecku czas.
I tak upłynęło 2,5 roku obecności i milczenia naszego dziecka, które w domu było aktywne, wręcz gadatliwe a w przedszkolu milczące i coraz bardziej bojaźliwe.
Ta sytuacja nie mogła być dla nas normalną, zaczęliśmy szukać wytłumaczenia i rozwiązania. Przepytywaliśmy wychowawców o dokładne opisanie sytuacji, zaczęły się rozmowy z dzieckiem o jego funkcjonowanie w przedszkolu, intensywnie poszukiwaliśmy powodów takiej sytuacji. Poszukiwanie w sieci, rozmowy ze specjalistami w przedszkolu, logopeda, p. Dyrektor.
I wreszcie pojawiła się podpowiedz. MUTYZM WYBIÓRCZY. Takie dwa słowa. Co to jest? Co dalej? Co robić, aby pomóc?
Dzięki p. Dyrektor usłyszeliśmy o pani Annie Strzeleckiej. To ona miała mieć sposób na nasze zmartwienie. Przesłuchaliśmy wszystkie dostępne wówczas szkolenia p. Ani. Zakupiliśmy i przeczytaliśmy książki, które wyjaśniały nam to zagadnienie. Znaleźliśmy metody pracy, które mogą rozwiązać nasz problem. Pojawiło się światełko w tunelu.
Wówczas to, poczuliśmy ulgę. Znaleźliśmy rozwiązanie i wstąpił w nas ogromny zapał do działania. Wiedzieliśmy, że nie możemy dłużej czekać. Należy zacząć działać. Podjąć wyzwanie i wziąć sprawy we własne ręce. Wyjść ze swojej strefy komfortu, aby zmieniać rzeczywistość. Aktualne stały się słowa: chcesz coś zmienić, zacznij działać, zacznij od siebie.
Pracę rozpoczęliśmy od edukacji kadry przedszkole, konsultacji na temat stosowanych metod.
Ważna była również rozmowa z dzieckiem na temat jego lęku i problemami z jego powstawaniem.
Zdjęliśmy również z niego presję na mówienie i wymagaliśmy również tego od wychowawców. Rozpoczęliśmy także tzw. oswajanie przedszkola, czyli wejście mamy z dzieckiem do pustej sali, tak aby zaczął tam rozmawiać z osobą, z którą czuje się bezpiecznie, tzw. kotwicą bezpieczeństwa. Jak się okazało przy rodzicu nie odczuwał lęku i bardzo szybko pojawiła się mowa oraz swobodne funkcjonowanie. Następnym krokiem było wprowadzanie wychowawcy. Niestety to działanie związane było z większą trudnością. Utrwalenie niemówienia było już bardzo duże. Nie szło więc to tak łatwo, tym bardziej, że nauczyciel nie do końca był przekonany do metod, które chcieliśmy stosować.
Był to również czas na przygotowanie gruntu w szkole, ponieważ pozostało już tylko pół roku do rozpoczęcia pierwszej klasy w nowym środowisku. Po rozmowie z Panią Dyrektor okazało się, że mamy osobę bardzo wspierającą i możemy liczyć na jej pomoc we wszystkich działaniach, które chcemy podjąć. Była to dla nas bardzo dobra wiadomość.
Pani Dyrektor zaczęła działać. Zajęła się naborem osoby, która w przyszłości stanie się koordynatorem pracy nad mutyzmem wybiórczym. Pozwoliła nam już wejść z dzieckiem do szkoły, aby go oswajać z budynkiem. Przed wakacjami rozpoczęliśmy pracę małymi krokami z przyszłą koordynator oraz wychowawcą. Były to krótkie spotkania przy szkole i w samym budynku oraz praca metodą trójkąta. Polega to na próbie komunikacji dziecka z obcą osobą poprzez rodzica. Zazwyczaj najpierw pojawia się komunikacja niewerbalna objawiająca się kiwaniem głową czy pokazywaniem a następnie pojedyncze słowa. Dąży się w takich ćwiczeniach do wywołania mowy i stopniowym przyzwyczajaniu dziecka do usłyszenia własnego głosu. W ten sposób została wprowadzona pani koordynator. Syn zaczął z nią w miarę swobodnie rozmawiać najpierw przy rodzicu a później sam na sam.
Równocześnie w tym czasie podjęliśmy kroki uzyskania orzeczenia o potrzebie kształcenia specjalnego ( KS ). Wizyta u psychiatry, badania w PPP i zdobycie wszelkich potrzebnych dokumentów. W tych środowiskach również okazało się, że MW jest mało znanym zaburzeniem. Dzięki naszej wiedzy mogliśmy świadomie działać, aby otrzymać stosowne dokumenty. W poradni byliśmy pierwszymi rodzicami, którzy złożyli wniosek dotyczący mutyzmu wybiórczego jako zagrożenia niedostosowaniem społecznym. Prowadzone rozmowy, używane argumenty oraz otwartość kadry na nowe zagadnienia pozwoliły nam na uzyskanie odpowiednich dokumentów. Dzięki KS mogliśmy zacząć dalsze działania pomocy dziecku we właściwym funkcjonowaniu i uzdrawianiu powstałej sytuacji.
Od września rozpoczęliśmy nowy rok szkolny. Nowa koordynator to osoba nowo przyjęta, wcześniej nie pracowała w szkole. Była bardzo empatyczna, chętna na zdobywanie nowej wiedzy, współpracująca z rodzicami i innymi nauczycielami. Nie brakowało jej odwagi, aby podejmować czynności niestandardowe. Poprzez systematyczną pracę sliding-in z poszczególnymi osobami osiągnęła dobre rezultaty komunikacji syna z większością dzieci oraz niektórymi nauczycielami.
Świetnie przepracowała także świetlice, gdzie spotkała również bardzo dobre wsparcie od nauczyciela.
Nie bez znaczenia była również nasza praca związana z częstymi spotkaniami mamy dziecka z dyrekcją, wychowawcą oraz rozmowami rodziców z kadrą nauczycielską. Na tych spotkaniach mogliśmy wyjaśnić co to jest MW, opisać specyfikę zaburzenia, podać przykłady zachowań. Dla niektórych nauczyciel, specjalistów nie łatwe było zrozumienie, iż lęk należy pokonywać w miejscu jego powstawania a nie w gabinecie. Problem było również zrozumieniem faktu, że jeśli dzisiaj pracujemy tylko z kilkoma osobami to w przyszłości nastąpi generalizacja mowy także do szerszego grona, że pojawi się efekt pokonania lęku przed mówieniem do innych osób.
Zorganizowaliśmy także dla grona nauczycielskiego szkolenie on-line o istocie trudności i metodach pracy. Poleciliśmy literaturę dotyczącą MW, przekazywaliśmy inne opracowania.
Aktualnie nasz syn jest w trzeciej klasie. Na chwilę obecną możemy się cieszyć z wielu sukcesów. Rozmowa z rówieśnikami w klasie, na przerwie nie ma już problemem we wspólnej zabawie. Jest swobodna mowa na zajęciach w klasie, odpowiadanie na pytania sprawdzające wiedzę. Komunikacja z niektórymi nauczycielami i osobami z obsługi szkoły na jej terenie nie stanowi problemu.
Mamy również sukcesy związane z publicznymi występami na szkolnych akademiach. Stopniowe angażowanie syna w tego typu aktywność przyniosła efekty.
Poza domem zamawia dania w restauracji, samodzielnie może zrobić drobne zakupy w sklepach. Rozmawia z bliską rodziną: dziadkowie, ciocie i wujkowie, z którymi spotyka się regularnie. Potrafi porozmawiać przez telefon nawet z włączoną kamerką.
Ważnym elementem na plus jest również postęp w przyswajaniu wiedzy szkolnej. Lek przed mówieniem ograniczał bowiem jego percepcję umysłową. Przejawiało się to w braku koncentracji i możliwości zapamiętywania. Stres paraliżował umysł tak, że zalękniony kurczak pozostawał we własnym świecie i nie potrafił uwolnić umiejętności intelektualnych.
Droga, którą przebyliśmy z naszym synem nie była łatwą. Wymagało to od nas poświęcenia czasu i energii. Praktycznie poświecenie czasu jednego z rodziców do pełnego zaangażowania się w pracę nad MW. Był to dla nas okres pełen wyzwań ale również czas doskonalenia samych siebie. Zdobywania nowej wiedzy, nawiązywania relacji ze spotykanymi osobami, nauki komunikacji, wyrozumiałości i cierpliwości w działaniu. Metoda małych kroków, którą stosowaliśmy w pracy z dzieckiem, stała się dla nas metodą codziennego życia. Zastosowanie jej było skuteczne w wielu innych aspektach.
W pewnym sensie zaburzenie lękowe związane z mutyzmem wybiórczym pozwoliło nam także poznać wielu wspaniałych ludzi, którzy nam uwierzyli, nie obawiali się zaufać rodzicom, zdobyli wiedzę o MW i podjęli wyzwanie do wspólnej pracy.
Dzisiaj wiemy, że tylko współpraca dyrekcji, nauczyciela i rodzica jest skutecznym sposobem na tworzenie przyjaznej szkoły. Wspomaganie się w rozwiązywaniu problemów stanowi istotę zmiany. Współpraca oraz ciągła przemiana rodzica i nauczyciela prowadzi to prawdziwej zmiany szkoły. Jest to recepta na zmieniającą się szkołę.