Jak wychodzę z moimi 6, 9 i 10 lat poza dom na dłużej niż 2 godziny to zawsze mam ze sobą jakąś przekąskę i wodę. Jedzenie i picie to podstawa. Wystarczy, że są głodni lub spragnieni do tego zmęczenie i dzieciaki są nie dożycia, marudzą, niewspółpracują, łatwo się irytują i złoszczą.
Co do sikania, na placu zabaw stanowczo nie, wychodziliśmy poza i szukaliśmy drzewka lub krzaczka jeśli toalet nie było/nie ma w pobliżu.
Zakupy razem, najlepiej z listą i nie na wieczór jak już są zmęczeni. Tu tak jak Monika napisała można małymi krokami pracowć.
Co do bicia też się zgadzam z Moniką. Stawiamy granice, mówimy że nas boli itd.
Wydaje mi się że mój brat nie rozumie tego że czterolatek nie potrafi się wziąć garść i wytrzymać.
Oczywiste jest to że muszą się nauczyć razem żyć.
Tu sytuacja jest naprawdę ekstremalna bo brat musi dosłownie wszystko kupić i zupełnie nie wie co tak naprawdę jego syn lubi jeść. Myślę że czym innym będą dla nich te zakupy już codzienne z jakąś listą kiedy będą wiedzieć co każdy z nich chce. Choć raczej nie będzie miał czasu na codzienne zakupy, ale raczej raz na tydzień, bo on ma wszędzie daleko z lasu w którym mieszka. Dwa dni temu brat nie miał nawet pojęcia o tym jakie produkty można kupić dla dziecka, ale być może ja za szybko chciałam go tego nauczyć. Pewnie sam musi popełnić dużo błędów aby wiedzieć.
Było dużo fajnych sytuacji ale były też takie które na pewno dadzą mu do myślenia. Wczoraj na festynie zafascynowany czołgami zaczął je oglądać nie zważając na dziecko. Po chwili odwraca się do mnie i mówi gdzie Janek? A ja ze stoickim spokojem powiedziałam: nie wiem, to twoje dziecko.
Dzięki dziewczyny! Lecę na spotkanie z Moniką i chłopakami.