Sprawdzanie obecności w szkole

Tworzenie środowiska szkolnego wolnego od lęku zaczyna się długo przed tym zanim dziecko zacznie chodzić do szkoły. Ważnym zadaniem rodziców i nauczycieli jest przygotowanie dziecka do tego dnia i takie modyfikacje, które umożliwią dziecku funkcjonowanie bez większych obaw.
Sprawdzanie obecności może być bardzo stresujące dla dziecka, które nie odzywa się w szkole swobodnie. Dlaczego? Sprawdzanie obecności to wysokie obciążenie komunikacyjne – choć jest to jedno słowo, to presja czasu i ogólnie presja na powiedzenie tego powoduje, że dziecku jest trudniej się odezwać, często nawet podnieść rękę. Pamiętajcie, że na najwyższy nawet szczyt wchodzi się zawsze krok po kroku….
Jak rozwiązać ten problem? Sposobów jest przynajmniej kilka i jestem pewna, że kreatywni nauczyciele mają swoje sposoby. Może je zaplanować z wyprzedzeniem, ale jeśli przegapiliście to trudno – zawsze można wprowadzić modyfikacje i odbyć z dzieckiem rozmowę.
Co można zrobić?
Można posłużyć się etykietami z imieniem podczas pierwszych zajęć w klasie. Mogą być one rozdawane lub zbierane. Inny pomysł (kiedy dzieci się już znają) to pytanie do ogółu: Czy jest dzisiaj Kasia? Kolejnym sposobem jest przedstawienie dzieciom alternatywy – mogą podnieść rękę LUB powiedzieć jestem. Wtedy dziecko, które nie jest w stanie mówić – nie traci twarzy kiedy się nie odezwie.
 
Mam wrażenie, że często kiedy tłumaczę, że trzeba stworzyć dziecku środowisko szkolne pozbawione lęku – wielu z Was zapomina o tej bardzo trudnej sytuacji. Brak odpowiednich
rozwiązań może opóźniać lub uniemożliwić wręcz progres, bo dziecko obawia się, że kiedy ktoś usłyszy jego głos to na pewno będą kazać mu mówić. I często niestety tak się dzieje – a to kolejny błąd o którym napiszę więcej w innym poście.
 
Opracowała Anna Strzelecka na podstawie książki Maggie Johnson i Alison Wintgens „The Selective Mutism Resource Manual”, wydanie 2

Przygotowania do Świąt

O nie, nie będzie tu kolejnego przepisu na pierniki i barszcz z uszkami.
 
Dziś opowiem Wam o tym jak wykorzystać okres świąteczno – noworocznych wizyt (lub jak ktoś woli – wizytacji), aby pomóc dziecku z mutyzmem wybiórczym rozmawiać w nowych sytyacjach.
 
Na początek rozważ na ile konieczne jest wyjaśnienie z wyprzedzeniem. Czasami wystarczy krótka rozmowa telefoniczna, aby wprowadzić kogoś w temat MW i poprosić o wyczucie. Zależnie od tego z kim mamy do czynienia rozmowa będzie wyglądać inaczej, ale warto poprosić o pozwolenie dziecku na oswojenie sie z nową sytuacją i niekomentowanie tego czy dziecko mówi czy nie.
Jednocześnie postaraj się nie stresować za bardzo gości milionem instrukcji czego robić, a czego nie. Niech komunikat będzie zwięzły.
Jeśli nadal podczas spotkania pojawią się jakieś nieprzyjemne komentarze na temat dziecka staraj się zawsze ucinać w grzeczny sposób np. zmieniając temat. Nigdy nie rozmawiaj o problemie dziecka podczas jego obecności, nawet jeśli myślisz, ze dziecko zajęte jest zabawą z kuzynostwem – często jest bardzo czujne i usłyszy co mówisz na jego temat.
 
Czasami pomimo najlepszych intencji ktoś z gości powie lub zrobi coś co nie powinno mieć miejsca, dlatego jeśli wydaje się to konieczne – podczas wizyty przypomnij dyskretnie – najlepiej odnieść się do obrazowych przykładów – dla mojego dziecka jesteś jak tygrys, pozwól mu się oswoić.
 
Pamiętaj, że dziecko z mutyzmem wybiórczym potrzebuje częstych treningów w naturalnych warunkach i święta są świetną okazją do tego. Nie rezygnuj ze spotkań, ale zadbaj o to, aby nie były dla dziecka dodatkową traumą.
 
Materiał zawiera treści ze slajdów webinaru o nieformalnych technikach terapii mutyzmu wybiórczego pt. „Miłym Być”
Na zdjęciu nasz styczniowy bałwan z anielskimi skrzydłami 🙂 Ktoś poznaje to miejsce? Dodam, ze to Wrocław 🙂

Czynniki nasilające mutyzm wybiórczy – szkoła

Dzieci z mutyzmem wybiórczym są w stanie odzywać się w sposób swobodny do niewielkiej liczby osób. Kiedy chcą mówić do innych osób doświadczają uczucia lęku i paniki. Nie ma w tym winy rozmówcy – jest to reakcja wyuczona w przeszłości kiedy było im trudno mówić. Dzieci z mutyzmem wybiórczym nauczyły się z czasem zachować milczenie lub unikają sytuacji społecznych w ogóle, aby nie doświadczać przykrego uczucia, które kiedyś towarzyszyło im podczas mówienia. Często całkiem nieświadomie sprawiamy, że ten lęk jest jeszcze większy poprzez zwiększanie presji lub nagradzanie kiedy dziecko unika sytuacji w których mówienie jest wymagane. Jakie błędy najczęściej popełniają nauczyciele/opiekunowie? 1. Milczenie dziecka jest pozornie akceptowane, bo zawsze podejmuje się próbę zmuszenia do mówienia (np. podczas opowiadania czegoś w kręgu – każdy po kolei coś musi powiedzieć, nawet jeśli ominie się dziecko z MW to ono i tak czuje się na świeczniku) 2. Pochwała za coś, co dziecko mogłoby zrobić zamiast za to, co zrobiło 3. Dziecko czuje się zmuszone do mówienia przez takie wyrażenia jak: „czy jesteś dziś gotowy, aby do mnie mówić?” lub „nie pomogę Tobie, jeśli mi nie powiesz o co chodzi” 4. Lęk dziecka przed mówieniem nie jest otwarcie z dzieckiem omówiony (dotyczy starszych dzieci) 5. Dziecko czuje się odtrącone przez rówieśników ponieważ z nimi nie rozmawia, nauczyciele powinni postarać się, aby dziecko było z rówieśnikami także podczas przerwy, powinien pokazać mocne strony dziecka 6. Zbyt duże audytorium, a za mało okazji do porozmawiania bez obawy, ze ktoś podsłucha rozmowę (np. niespodziewanie wejdzie do klasy). Za mało rozmów sam na sam z nauczycielem lub dodatkową osobą z którą np. rozmawia poza szkołą 7. Nakłanianie do mówienia przez inne dzieci albo nadmierna ochrona i nadopiekuńczość ze strony rówieśników czy rodzeństwa (bliźnięta) 8. Brak sytuacji prowokujących do interakcji społecznych – ignorowanie przez dzieci i nauczycieli 9. Dziecko straciło zaufanie do nauczyciela, który np. pokazał nagranie zrobione tylko dla niego komuś innemu bez zgody dziecka 10. Różne oczekiwania od różnych nauczycieli – brak spójności. 11. Dorosły zbyt intensywnie patrzy na dziecko kiedy czeka na odpowiedź, wymusza kontakt wzrokowy, który peszy dziecko. Podobny efekt ma stanie nad dzieckiem zamiast kucnięcia obok. 12. Uwaga podczas rozmowy skupia się na tym, ze dziecko coś powiedziało zamiast kontynuacji konwersacji. 13. Dorośli oczekują od dziecka inicjowania rozmowy czy nawet zapytania (czy pokazania kartki) o toaletę, pomoc w sytuacji kiedy nie jest jeszcze na to gotowe. 14. Obniżanie oceny za brak odpowiedzi ustnej lub za brak zaangażowania, które przekracza możliwości dziecka na daną chwilę. Nie dość, ze takie zachowanie potęguje lęk u dziecka to jest nie zgodne z prawem i powinno być zgłoszone dyrekcji, a jak to nie pomaga – powinno być zawiadomienie kuratorium oświaty. 15. Dziecko nie otrzymuje promocji do następnej klasy nie ze względu na słabe wyniki w nauce, ale dlatego, ze nie mówi. W przypadku starszych dzieci zmiana klasy (otoczenia, dzieci, nauczyciela) może mieć pozytywny efekt, ale moim zdaniem lepiej dziecku zmienić szkołę i wysłać do klasy z rówieśnikami niż zostawić w tej samej klasie na drugi rok. Podobnie jak w przypadku warunków domowych – terapia będzie przynosić dobre rezultaty tylko wtedy kiedy w szkole będzie panować dobra atmosfera i nikt z dorosłych nie będzie zwiększać lęku dziecka. Te punkty zostały napisane w oparciu o notatki z kursu Maggie Johnson, ktory odbyłam w 2013 roku w Leicester.
25.02.2015

Czynniki nasilające mutyzm wybiórczy – dom

Dzieci z mutyzmem wybiórczym są w stanie odzywać się w sposób swobodny do niewielkiej liczby osób. Kiedy chcą mówić do innych osób doświadczają uczucia lęku i paniki. Nie ma w tym winy rozmówcy – jest to reakcja wyuczona w przeszłości kiedy było mi trudno mówić. Dzieci z mutyzmem wybiórczym nauczyły się z czasem zachować milczenie lub unikają sytuacji społecznych w ogóle, aby nie doświadczać przykrego uczucia, które kiedyś towarzyszyło im podczas mówienia. Często całkiem nieświadomie sprawiamy, że ten lęk jest jeszcze większy poprzez zwiększanie presji lub nagradzanie unikania sytuacji w których mówienie jest wymagane. Na początek pod lupę weźmiemy dom. Dom jest to miejsce gdzie dzieci z reguły czują się najlepiej. Najwięcej dzieci swobodnie rozmawia w domu, a milczy poza nim, ale zdarzają się sytuacje odwrotne. Zdarza się też, że dziecko mówi tylko z określonymi domownikami np. mówi do mamy, a do taty nie. W jaki sposób wzmacnia się w dziecku lęk przed mówieniem i opóźnia tym samym terapię? 1. Zbyt małe oczekiwania albo brak potrzeby rozmowy czy komunikacji kreowane w środowisku domowym jako wzorzec – czasami w domownicy rozmawiają bardzo mało między sobą 2. Przypominanie dziecku, ze do obcych lepiej się nie odzywać, demonizowanie każdego obcego jako potencjalnego zagrożenia. 3. Pozwalanie dziecku na unikanie sytuacji które wywołują lęk zamiast pomaganie dziecku w zrozumieniu lęku i radzeniu sobie z nim 4. Zbyt mało możliwości do poznania nowych osób – dorosłych i dzieci – oraz do bycia choćby obserwatorem interakcji społecznych. 5. Mówienie przy dziecku „ona nie będzie mówić” 6. Okazywanie miłości i przytulanie w momencie kiedy dziecko unika jakiegoś wyzwania, zamiast za udział np. w zabawie 7. Dziecko jest zmuszane do mówienia przez oferowanie nagród w sytuacji dla niego niekomfortowej. Rozczarowanie jest podwójne – bo dziecko z reguły nie jest w stanie nic powiedzieć i traci nagrodę na której bardzo mu zależy. 8. Dziecko czuje nasze zdenerwowanie i rozczarowanie tym, ze nie mówi. 9. Rozczarowanie okazywane przez innych członków rodziny w obecności dziecka – ciągłe pytania o to dlaczego nie mówi, kiedy zacznie mówić. 10. Dziecka lęk przed mówieniem nie jest akceptowany (wyrośnie z tego, niemożliwe żeby tak się bać) 11. Dziecko otrzymuje zbyt dużo pochwał i uwagi w momencie kiedy zaczyna mówić – jeśli już koniecznie chcemy chwalić to warto skupić się na tym co dziecko mówi (masz rację, to jest kolor zielony) niż na samym fakcie, ze dziecko mówi (wow! super! powiedziałeś zielony) 12. Zawstydzanie dziecka przez każdorazowe przejęcie inicjatywy w każdej sytuacji, zamiast stopniowego wycofywania się kiedy dziecko nabiera pewności siebie. 13. Cisza staje się wyuczonym sposobem reakcji na obce osoby oraz wyrażanie złości. Jeśli rodzicom zależy na tym, aby terapia była skuteczna oddziaływania w domu muszą zostać skorygowane. Jeśli terapia nie idzie do przodu – terapeuta powinien prześledzić z rodzicami ich zachowanie w domu wobec dziecka i skorygować ewentualne błędy. Nie potrzeba do tego psychoterapeuty.
 
28.02.2015

„Sliding in” – przygotowanie gruntu i kolejne etapy

Ponieważ szkołę zmieniliśmy na początku roku szkolnego, nie było zbyt dużo czasu na przygotowanie nauczyciela do rozpoczęcia pracy z M.
Odbyłam jedno krótkie spotkanie z dyrektorem i nauczycielem nakreślające problem mutyzmu wybiórczego M. Poinformowałam również specjalistę który się nami opiekuje. Całkowicie poparła moją decyzje i zaleciła ‚dać się M oswoić w nowym miejscu’. Tu nie zgodziłam się. Uważałam, ze ona musi od razu póki mówi chociaż do mnie zacząć mówić do nauczyciela.
Udało mi się uzyskać 5-10 minut 3 razy w tygodniu po szkole kiedy to M zostawała w pustej sali i tak zaczęła się nasza przygoda.
Pierwsze spotkanie miało miejsce zanim M zaczęła lekcje w szkole. Była akurat chora wiec wtorek i środę spędziła w domu. W środę po południu zostałam z nią w klasie. Graliśmy w bingo obrazkowe, pani stalą za drzwiami i dobrze nas słyszała, ale kiedy do sali wkroczyła pani M zaczęła szeptać. Wiedziałam, że to było za dużo i wejście pani musimy rozbić na mniejsze kroki.
W czwartek i piątek M wychodziła do szkoły zadowolona i wracała również zrelaksowana. Byłam w szoku jak bardzo zmiana szkoły wpłynęła na jej zachowanie w domu. Pani powiedziała M, że rozumie jak trudno jest jej czasami mówić w pewnych sytuacjach i to jest ok. Nie ma nacisku. Wyjaśniła jak M ma zgłaszać potrzebę pójścia do WC i jakie zasady panują w klasie.
Od tamtej pory 3 razy w tygodniu spotykałam się z panią po zajęciach na 5-10 minut. Nasze dni wyglądały mniej więcej tak: 1. Pani stała za otwartymi drzwiami. Liczyłam z M do 20 na przemian. Przy drugim razie dołączyła do nas pani nadal stojąc za drzwiami. M utrzymała ten sam poziom głosu. Potem mówiliśmy alfabet, dni tygodnia, miesiąca i na tym był koniec. 2. Zaczęliśmy od tego samego miejsca – pani za drzwiami, mówienie na przemian prostych, mechanicznych ‚wyliczanek’. Następnie pani stanęła w drzwiach tyłem. M nadal wykonywała to samo zadanie na takim samym poziomie. 3. Kolejnego dnia powiedziałam M, że pani jest zmęczona po całym dniu i aby postawiła jej krzesło. Gdzie postawi zależy tylko od niej. Mogła postawić na korytarzu, ale postawiła w przeciwległym kącie sali. Zamknęliśmy drzwi. Znów te same proste wyliczanki. A na końcu czytanie fragmentu prostej książki młodszej siostry.
Kolejne dni polegały na zwiększaniu pewności siebie u M. znów było bingo obrazkowe, wymienianie rzeczy które są w domu czy części garderoby (mieliśmy kartkę, aby było łatwiej, pani nie miała i musiała sama wymyślać co M się bardzo podobało). M za każdym razem podchodziła bliżej i mówiła więcej i głośniej. Kiedy już stała przy pani i mówiła po angielsku postanowiłam, że czas się wycofać. Powoli oddalałam się i brałam coraz mniejszy udział w zabawach. Kiedy pierwszy raz zniknęłam – M zaczęła nawijać. Przygotowałam tabelkę dla pani aby ustalić na jakim poziomie jest M, ale ona wszystkie zadania wykonała w mgnieniu oka. Czytała, odpowiadała na pytania – tak, nie, nie wiem, nazywała kolory. Głośno i wyraźnie. To samo powtórzyła przy otwartych drzwiach, na korytarzu i chodząc z panią po szkole.
Dziś grały razem w ‚zgadnij kim/czym jestem’ – Pani powiedziała, ze M poradziła sobie super! Zadawała pytania, podawała odpowiedzi.
Kolejnym etapem będzie praca z nauczycielem dodatkowym, która ma rozpocząć się w przyszłym tygodniu (miała już w tym, ale coś tam, coś tam).
12.11.2014

„Sliding in” w praktyce, czyli o tym jak pracujemy z nauczycielem w nowej szkole.

W pierwszym tygodniu września podjęliśmy bardzo ważną decyzje – zmieniliśmy szkołę. Powodów było bardzo dużo.
Nowa szkoła to nowy (dwuletni budynek) 5 minut od naszego domu (a biegiem to nawet i 3, sprawdzałam), piękne przestronne sale, wc w każdej klasie (co dla lękliwego dziecka jest ważne).

Przede wszystkim jednak inne podejście do uczniów i rodziców.


Szkoła jest większa od starej szkoły, co w sumie jest minusem, ale ma klasy integracyjne i klasy specjalne. To już samo w sobie powoduje, że nauczyciele i dyrekcja nie wydaja się być nastawieni tylko na zwycięstwa najlepszych uczniów, ale jak motto szkoły mówi – chcą wydobyć jak najwięcej z każdego.
Rozmowę z dyrektorem zaczęłam od tego, że potrzebuje szkoły, która chce pracować z moim dzieckiem, która będzie wspierać i rozumieć. Byłam gotowa przenieść 3 moich dzieci jeśli tylko będą w stanie nam pomóc.
Co było nie tak w starej szkole? Przede wszystkim czułam się tam jak intruz. Nauczyciele okazywali wsparcie i starali się, ale dyrekcja już nie była zadowolona kiedy chciałam oswajać dziecko ze szkołą. To był mój autorski pomysł zanim pojechałam na szkolenie – chodzić do szkoły po lekcjach, oswajać mowę z tymi ścianami, które nigdy nie były jej świadkiem. Było trudno.
A to że nie ma ubezpieczenia, ze nie mam zaświadczenia o niekaralności i nie wiem co tam jeszcze. Moim zdaniem to był tylko brak dobrych chęci.
Dyrektorka starej szkoły wywołuje u mnie palpitacje serce (i to nie tylko u mnie!). Trudno dziwić się, że dzieci za nią nie przepadają, a niektóre wręcz się jej boją.

Na rozmowie w nowej szkole czułam się partnerem. Czułam się wysłuchana, zrozumiana i czułam, że będzie tam wsparcie. Czułam, bo żadnej gwarancji nie było. Były tylko obietnice, że zrobią wszystko co w ich mocy.

Po południu pojechałam z dziećmi. Były zachwycone nowym budynkiem. Znamy go, bo byliśmy go zwiedzać kiedy go otwierali. Często widzimy go podczas spacerów po okolicy. Od razu spodobał się dzieciom duży, jasny gmach szkolny bez zapachu pleśni. M nie przestawała mówić po polsku.
Dyrektor oprowadzał nas po całym budynku odpowiadając na każde pytanie z ogromna cierpliwością, zrozumieniem i uśmiechem. Takim ciepłem, którego wcześniej nie doświadczyłam.

Dzieci jednogłośnie orzekły, że chcą zmienić szkołę. M była najbardziej zadowolona, bo to przede wszystkim miejsce, w którym nikt nie wie, że ona nie mówi.

To był piątek. Poinformowałam starą szkołę o naszych zamiarach i po rozmowie telefonicznej z dyrektorką nie miałam już żadnych wątpliwości… W poniedziałek dzieci zabrały swoje rzeczy i we wtorek zaczęły zajęcia w nowej szkole.
12.11.2014

Wywiad z M (MW, 7,5)

1. Czy lubisz chodzić do szkoły?
Tak, najbardziej lubię piątek bo w inne dni przychodzi pan i mówi, że mamy śpiewać kiedy ćwiczymy do przedstawienia (koleżanka powiedziała, abym ruszała ustami tylko, ale ja nie potrafię)
2. Czy lubisz swoją Panią?
Tak, bo nie krzyczy na mnie i nie zmusza mnie do gadania. Powiedziała mi, że mogę mówić kiedy będę gotowa.
3. Co najbardziej lubisz robić w szkole?
Najbardziej lubię przerwę, bo możemy jeść. Lubie też iść na dwór, bo wtedy możemy się bawić w rożne gry.
4. Czy było łatwo zacząć mówić do pani kiedy pracowałaś z mama w szkole po zajęciach?
Nie za bardzo. Na początku było trudno, ale potem było trochę łatwiej, potem jeszcze łatwiej.
5. Czy chciałabyś mówić do dzieci w Twojej klasie?
Nie za bardzo. Nie wiem. Chyba bym chciała, ale to jeszcze jest za trudne. Mamo, ale przecież rozmawiam z L.
Dziękuje M!
Ps. Podczas rozmowy M. byla dosc niespokojna wiec dostala do zabawy plasteline terapeutyczna. To bardzo jej pomaga.

28.11.2014 (druga klasa Primary School)

Bomba z opóźnionym zapłonem, czyli „puszczanie pary”

Temat wracający na naszą grupę jak bumerang – złe zachowanie dzieci po szkole.
Nie muszę przypominać mam nadzieję, że każde dziecko z mutyzmem wybiórczym jest inne ( bo każde dziecko jest inne) i to do rodziców, nauczycieli i terapeutów należy dostosowanie środków wychowawczych i terapii do danego dziecka.
Zawsze warto jednak poznać zdanię i opinię innych.
Jak było u nas z ‚kryzysami’? Kiedy M była mała (3-5 lat) nie było to uciążliwe, choć zdarzało sie, ze wybuchała złością. W przedszkolu, a potem w szkole choć nie mówiła to jednak brała udział w zajęciach, często była zapraszana do zabaw przez inne dzieci.
Kiedy jednak podrosła, gdzieś od 5-6 roku życia zaczęły dziać się z nią dziwne rzeczy. Po szkole – w której milczała w 100% – wracała do domu, ściągała skórę aniołka i następowała eksplozja! Wybuch! To była złość, agresja, krzyki. To był dla mnie znak – że jej milczenie nie jest tylko cichym okresem w nauce drugiego języka. To był czas kiedy zaczęłam intensywne poszukiwania – co dolega mojemu dziecku. Nauczycielka była bardzo zdziwiona. Dopiero kiedy pokazałam jej nagranie uwierzyła mi, ze takie dantejskie sceny mają miejsce u nas w domu.
Kiedy mielismy spotkania diagnostyczne oczywiście wspominałam o tym i dowiedziałam się, ze jest to tzw. efekt zamkniętej butelki z gazowanym napojem. M gromadzi stres przez cały dzień, a kiedy jest juz w domu wyskakuje korek….
Nasze strategie do radzenia sobie z tymi wybuchami to przede wszystkim:
PLAN NATYCHMIASTOWY, który wdrażamy w momencie kiedy zaczyna się ‚wybuch’
1. PAUZA – Oddech – SEKUNDA na uspokojenie i przemyślenie dalszego działania, bo nie należy działać impulsywnie. Nie można złością reagować na złość.
2. Pomyśl co będzie najlepszym rozwiązaniem w tej sytuacji.
3. Podjęcie działania.
Działanie to np. spokojne przypomnienie dziecku, zasad panujących w domu i konsekwencji ich nie przestrzegania. Oczywiście takie zasady powinny być z góry określone, a także dziecko powinno znać konsekwencję ich nieprzestrzegania.
Nie ma sensu wymyślanie na poczekaniu: nie pójdziesz nigdy więcej do koleżanki! Wtedy zabieramy sobie narzędzia (bo jak już i tak nie pójdzie to po co ma sie starać), a dodatkowo wykazujemy brakiem konsekwencji, bo jak znam życie kiedy emocje opadną – zmienisz zdanie.
W odniesieniu do dziecka z MW warto mieć specjalny PLAN PREWENCYJNY:
– plastelina terapeutyczna – taka plastelina o różnej twardości, mozna ją gnieść w nieskończoność.
– gumowy pasek – taki do ćwiczeń pilates, mozna go rozciągać na różne sposoby, dziecko może wykorzystać go do rozładowania stresu
– aktywność fizyczna – spacer z psem, jazda na rowerze
Powyższe strategie mozna wykorzystać przed lub po stresującym zdarzeniu, aby pomoc dziecku się zrelaksować lub dać upust ciśnieniu, ale także podczas ‚kryzysu’. Od czasu jak mamy plastelinę – używalam jej często w trudnych sytuacjach. U nas to działało!
– mówienie o emocjach, w różnych sytuacjach – nie tylko o tych negatywnych, rozmowa o tym jak mozna wyrażać emocje bez krzywdzenia (pamiętając, że takie pogaduchy w trakcje ‚kryzysu’ nie mają zazwyczaj sensu)
– przygotowywanie do różnych zmian, wyjaśnianie nowych sytuacji
– ustalenie jasnych zasad obowiązujących w domu i konsekwencji (szanujemy siebie, sprzątamy po sobie, ale mozna też konkretniej: nie bijemy się, nie zabieramy cudzych rzeczy bez pytania)
U nas ważne było ustalenie, z pozostałą dwójką dzieci, ze każdy ma prawo do prywatności i nie mają zabierać bez pytania rzeczy z pokoju M, ktore należą tylko do niej – np. prezent od koleżanki. M kiedy była ‚zestresowana’ potrafiła ‚wybuchnąć’ kiedy zorientowała się, że ktoś coś w pokoju jej ruszał. Te zasady dawały jej pewną przewidywalność, której potrzebowała.
– ustalenie w jakich kwestiach dziecko ma wybór, a w jakich nie (np. może wybrać na śniadanie płatki jedne z dwóch, ale nie może nie iść do szkoły) – jasne zasady = minimalny stres.
– wsparcie, szacunek, akceptacja i zrozumienie….
I oczywiście lepiej zapobiegać wybuchom złości niż potem ponosić ich konsekwencje (zazwyczaj cierpi na tym nie tylko dziecko, ale też cała rodzina).
Najlepsze zapobieganie – to dbanie o to, aby szkoła nie była dla dziecka stresującym przeżyciem. A jak to zrobić? Czy technika slidin-in coś Wam mówi?
Ale o tym będzie jeszcze nie raz…
 
25.02.2015